Czy Polska może sobie pozwolić na brak Specjalnych Stref Ekonomicznych?

Przedstawiciele świata nauki i reprezentanci Specjalnych Stref Ekonomicznych (SSE) z Polski i zagranicy dyskutowali o korzyściach i problemach związanych ze specjalnymi strefami ekonomicznymi podczas dwudniowej konferencji w Warszawie. Zgodzono się, że powołanie stref nie rozwiązuje wszystkich problemów gospodarczych krajów, ale jest istotnym czynnikiem, który może przyczynić się do rozwoju regionów. Po raz pierwszy o specjalnych strefach dyskutowali zarówno przedstawiciele nauki, jak i samych stref, biznesu  i organizacji międzynarodowych.

Christopher Hartwell, prezes CASE – Centrum Analiz Społeczno-Gospodarczych, zauważył, że SSE są jak „małe państwa w dużym państwie” (small countries in large countries), które dzięki efektywnej samoorganizacji, lepszemu przestrzeganiu praw własności i mniejszej korupcji wpływają na sposób funkcjonowania kraju-gospodarza.

Adam Ambroziak z SGH w swojej analizie wpływu SSE na rozwój powiatów wykazał, że największe korzyści z SSE osiągają średnio-rozwinięte regiony – dla bogatych i bardzo biednych obszarów wpływ SSE jest mało zauważalny. Katarzyna Kopczewska z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW przedstawiła analizę, według której SEE nie przyczyniły się do wyraźnego polepszenia sytuacji finansowej samorządów. Jednocześnie Andrzej Cieślik z WNE UW zwrócił uwagę, że powstawanie SSE w latach 90. w Polsce było często wynikiem lobbingu lokalnych polityków, którzy liczyli na szybką poprawę sytuacji w regionach dotkniętych bezrobociem po przełomie 1989 r. Radosław Pastusiak z Uniwersytetu Łódzkiego stwierdził, że 9 na 10 inwestorów zainwestowałoby w dane regiony nawet bez obecności Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

Z drugiej strony, Paweł Tynel z EY stwierdził, że Polska nie może sobie pozwolić na brak Specjalnych Stref Ekonomicznych. W 14 polskich strefach działa obecnie ok. 2000 firm, które wygenerowały do tej pory 300 tys. miejsc pracy. Cezary Tkaczyk, prezes zarządu Specjalnej Strefy Ekonomicznej "Starachowice" S.A. powiedział, że dzięki powołaniu strefy bezrobocie w Starachowicach spadło z 28,6 proc. do 14,9 proc.

Podczas konferencji występowali także eksperci z Afryki Południowej, Indii, Litwy i Ameryki. Przyznali, że nie ma jednego przepisu na udaną Strefę Ekonomiczną. Zakładając strefę, należy wziąć pod uwagę wiele czynników – infrastrukturalne, geograficzne, administracyjne oraz lokalną specyfikę. Ponadto, poszczególne kraje zmagają się ze specyficznymi problemami, np. w Indiach hamulcem rozwoju SEE jest słaba infrastruktura, nie dość dobre prawo pracy czy zbyt małe zaangażowanie kobiet.

Przedstawiciel Komisji Europejskiej, Klaus-Otto Junginger-Dittel zwrócił uwagę na nowe zalecenia unijne względem Specjalnych Stref Ekonomicznych; w ich ramach największe wsparcie powinny dostawiać najsłabsze strefy (np. we wschodniej Polsce) oraz należy kłaść nacisk na rozwój lokalnych inicjatyw. Kwestionuje się też zasadność ulg podatkowych, które nie rozwiązują problemu dofinansowania biznesu i pokrywania kosztów nieudanych inwestycji – od ulg lepsze są gwarancje pożyczek lub możliwość otrzymania dotacji.

***

Konferencja “The Political Economy of Place-Based Policies with a Focus on Special Economic Zones” została zorganizowana przez CASE  - Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych oraz Szkołę Główną Handlową i Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Wydarzenie odbyło się w dn. 23-24 kwietnia w Warszawie.

Patroni medialni:

           

 

 

Sponsorzy:

   

 

 

 

W Polsce istnieje 14 stref ekonomicznych. Średni  przyrost inwestycji wynosi 215 zł na 1 sekundę (dane MG). Na koniec 2014 SSE zapewniały ca 300 tys. miejsc pracy.