Na dworcach w Warszawie, Krakowie czy Przemyślu wszędzie słuchać język ukraiński, ale też niemiecki, francuski i włoski. Po uchodźców i z darami dla nich przyjeżdżają tu ludzie z całej Europy.
Na parkingu pod Centrum Pomocy Humanitarnej (CPH) w Przemyślu wielki ruch. W hali pozostałej po centrum handlowym są noclegownia dla uchodźców, punkty informacyjne i magazyn pomocy humanitarnej.
Czytaj więcej
Kolej będzie odgrywała główną rolę w przyjmowaniu i transporcie uchodźców napływających z Ukrainy do Polski. Ale infrastruktura dworcowa już dziś jest na granicy wytrzymałości.
– Cała moja wieś pod Kijowem jest zniszczona. Musiałem uciekać – mówi łamiącym się głosem starszy mężczyzna o zmęczonej twarzy. Na rękach niesie małego pieska, który niespokojnie się rozgląda. Nieprzyzwyczajony do tłumów ludzi i spalin z samochodów. Po chwili obaj wsiadają do autobusu na duńskiej rejestracji. Autobus odjeżdża i wiezie uciekinierów z Ukrainy w głąb Europy, do świata bez wojny.
Nie chcą jechać dalej
Na parkingu stoi kilkanaście autobusów z różnych krajów Europy: z Niemiec, Włoch, Francji, Hiszpanii i wielu innych. Co chwila wyjeżdżają. Ale zanim zabiorą uchodźców, ich kierowcy muszą się zapisać w specjalnym rejestrze. Dlatego jedna z sal w byłym centrum handlowym pełna jest kierowców stojących w długim ogonku. Słychać rozmowy po niemiecku i angielsku.